Referendum akcesyjne odbyło się w weekend 7-8 czerwca 2003 r. Nieco ponad 77 proc. uczestników (frekwencja wyniosła 59 proc.) zgodziło się na przystąpienie Rzeczpospolitej Polskiej do UE. Faktyczna akcesja nastąpiła w maju 2004 r.
„Rzeczpospolita” poprosiła szerokie grono ekonomistów o ocenę konsekwencji przystąpienia Polski do UE. Spośród 55 ekspertów z uczelni, instytucji finansowych i think-tanków, którzy wzięli udział w tej sondzie, 52 (czyli 95 proc.) zgodziło się z tezą, że „Przystąpienie w 2004 r. do UE znacząco przyspieszyło tempo rozwoju gospodarczego Polski”. Aż 39 respondentów wyraziło zdecydowaną zgodę. Tylko dwoje ekonomistów nie zgodziło się z tą tezą. Odpowiedzi „zdecydowanie się nie zgadzam” nie wybrał nikt.
Niewiele jest we współczesnej historii Polski wydarzeń, których dzisiejsza ocena byłaby tak jednoznaczna. Ekonomiści na ogół wskazują trzy główne korzyści z tytułu przystąpienia Polski do UE. Po pierwsze, członkostwo w UE wpłynęło pozytywnie na ład instytucjonalny w Polsce. Po drugie, zapewniło polskim firmom dostęp do wspólnego europejskiego rynku, co stało się też zachętą dla zachodnich przedsiębiorstw, aby inwestować nad Wisłą. Po trzecie, pomocne – szczególnie w okresach słabej koniunktury – były unijne fundusze.
- Uśredniona dynamika PKB z lat 1991-2003 oraz po 2004 r. istotnie się nie różni, ale moim zdaniem trzeba patrzeć na scenariusz kontrfaktyczny, czyli na to, jak szybko Polska mogłaby się rozwijać, gdyby wcześniej nie aspirowała do UE, a potem do niej nie przystąpiła. Moim zdaniem rozwijałaby się wolniej, niż faktycznie się rozwijała – mówi Karol Pogorzelski, ekonomista z Banku Pekao.
- Na to, że członkostwo w UE przyspieszyło rozwój polskiej gospodarki, są wyraźne wskazania empiryczne. Badania mówią, zyskaliśmy być może nawet 50 proc. dodatkowego poziomu PKB w stosunku do scenariusza bez akcesji – mówi dr hab. Jan Hagemejer, profesor na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW, dyrektor ds. makroekonomii i handlu w think-tanku CASE.