Jan Czekaj: Pułapka czy krach polityki PiS

Stan finansów publicznych, który powinien być jednym z najważniejszych tematów przedwyborczych sporów, jak dotąd był spychany na margines dyskusji przez, zdawałoby się, ważniejsze problemy, jak miejsce na listach wyborczych Bąkiewicza czy Giertycha.

Publikacja: 05.09.2023 03:00

Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/Marian Zubrzycki

Sytuacja w finansach publicznych staje się coraz bardziej niepokojąca. Różnego rodzaju innowacje finansowe PiS, które pozwalały pokazywać dobry stan finansów publicznych, przestają działać, a prawda wychodzi na jaw. Szereg pytań rodzi się w związku aktualną sytuacją budżetową, jak też projektem budżetu na następny rok, który został niedawno przedstawiony przez rząd. Lektura tych dwu dokumentów skłania do postawienia dwu pytań. Po pierwsze, czy ostatnie działania rządu w kwestiach budżetowych to przejaw załamania polityki finansowej państwa i, po drugie, czy jest to pułapka zastawiona na opozycję, która w razie wygranych wyborów miałaby niezwykle trudne warunki rządzenia.

Analizując dane dotyczące wykonania budżetu, nasuwają się dwa zasadnicze spostrzeżenia. Pierwsze dotyczy niskiego zaawansowania realizacji budżetu, drugie – fatalnej jakości planowania budżetowego. Analizując dane kolejnych budżetów oraz ich wykonania, można odnieść wrażenie, że Ministerstwo Finansów nie dba zbytnio o realność budżetu, gdyż i tak jego realizacja uzależniona jest od ad hoc podejmowanych decyzji politycznych. W rezultacie rozbieżności pomiędzy budżetem a jego wykonaniem pogłębiają się w kolejnych latach. Właściwie od kilku lat Polska nie ma budżetu.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Robert Bąkiewicz na listach PiS, czyli odrzucenie spuścizny Lecha Kaczyńskiego

Kraj bez budżetu

Stopień wykonania budżetu w roku 2023 zarówno jeżeli chodzi o dochody, jak i wydatki jest znacznie niższy, niż wynikałoby to z planu oraz upływu czasu. W uproszczeniu możemy przyjąć, że stopień realizacji dochodów, wydatków i deficytu budżetowego powinien być proporcjonalny do upływu czasu, a zatem rzeczywiste wartości tych wielkości powinny być w czerwcu równe połowie wartości planowanych na cały rok. Tymczasem dochody budżetu państwa po pierwszym półroczu stanowiły 44,8 proc. planu na cały rok, wydatki 42,1 proc., a deficyt budżetowy 18,7 proc. planowanej wielkości. Jeżeli te relacje utrzymają się także w drugim półroczu, to będzie to oznaczać, że dochody budżetu w całym 2023 roku będą niższe o 63,4 mld zł niż planowane, wydatki o 105,9 mld zł, a deficyt budżetowy o 55,3 mld zł.

Powyższe dane świadczą o fatalnej jakości planowania budżetowego w zakresie dochodów podatkowych, zwłaszcza VAT. W ustawie budżetowej na 2023 rok zaplanowano dochody z VAT w wysokości 286,3 mld zł. W nowelizacji budżetu z 7 lipca 2023 roku dochody te obniżono do 272,9 mld zł, natomiast w przyjętym kilka tygodni później projekcie budżetu na rok 2024, kwotę tę zmniejszono do 259,6 mld zł. Tak więc pierwotna kwota planowanych dochodów z VAT ujęta w budżecie na rok 2023 została zmniejszona o 26,7 mld zł, czyli o 9,3 pkt proc. w relacji do pierwotnej wersji budżetu, która zakładała wzrost VAT o 20,6 proc. Dane te pozwalają sformułować dwa zasadnicze wnioski.

Po pierwsze, dochody z VAT, które były przedstawiane jako sztandarowe osiągnięcie rządu w zakresie uszczelniania systemu podatkowego, wymagają znaczącej reinterpretacji. Już w roku 2022 dochody z VAT były niższe niż planowane o około 8 mld zł. Zakładając, że dochody te w roku 2023 w najkorzystniejszym wariancie będą niższe od planowanych w pierwotnej wersji budżetu o 26,7 mld zł, można stwierdzić, że w 2022 i 2023 roku dochody z VAT będą w sumie niższe niż planowane o 34,7 mld zł. Może to sugerować, że rządzący postanowili reaktywować mafie VAT-owskie, z którymi tak dzielnie walczyli w poprzednich latach.

Czytaj więcej

PiS prosi Unię Europejską o pieniądze. Chce więcej z KPO

Po drugie, interpretując powyższe dane, należy podkreślić, że w trakcie opracowywania budżetu na 2023 rok, a zwłaszcza nowelizacji z lipca, znane były wszystkie istotne czynniki wpływające na dochody budżetu (ulgi w podatku VAT, planowane tempo wzrostu PKB, inflacja, itp.). Takie rozbieżności pomiędzy planem a jego wykonaniem świadczą, że budżet państwa przestał pełnić jakiekolwiek istotne funkcje w procesie zarządzania finansami publicznymi, poza funkcjami propagandowymi. Np. planowane dochody z VAT w 2023 roku miały wzrosnąć w stosunku do roku 2022 o 20,6 proc., według danych projektu budżetu na 2024 rok, dla którego planowane wykonanie tych dochodów w roku 2023 stanowią podstawę do projekcji ich wzrostu w 2024 roku, wzrost ten wynosi już tylko 9,3 proc., a w rzeczywistości może być jeszcze niższy.

Rządzący nie informują szeroko społeczeństwa o tych korektach budżetu, a w świadomości społecznej utrwalane jest przekonanie, że sytuacja sektora finansów publicznych jest doskonała. Tymczasem tak nie jest. Stopień realizacji pierwotnej wersji budżetu jest bardzo niski, co jest o tyle zaskakujące, że w trakcie realizacji budżetu nie wystąpiły nieoczekiwane zjawiska, które powodowałyby nieaktualność założeń, w oparciu o które ten budżet był opracowywany. Oznacza to natomiast, że stopień realizacji budżetu odzwierciedla rzeczywisty stan gospodarki oraz sektora finansów publicznych. Gospodarka traci dotychczasową dynamikę głównie ze względu na niskie nakłady inwestycyjne oraz wyczerpujące się zasoby siły roboczej. Skuteczne pobudzanie dynamiki gospodarczej za pomocą wzrostu konsumpcji należy już do przeszłości. Z kolei sytuacja sektora finansów publicznych w latach 2020–2023 oraz planowana w 2024 roku wskazuje, że ukrywanie za pomocą niekonwencjonalnych metod sytuacji tego sektora także nie jest już możliwe, co znajduje odzwierciedlenie w danych dotyczących wzrostu długu publicznego, które informują o rzeczywistym stanie publicznych finansów.

Podatek inflacyjny

W pierwszych latach rządów Zjednoczonej Prawicy sytuacja sektora finansów publicznych była dobra. Niskim deficytom budżetowym towarzyszył spadek relacji długu publicznego do PKB. Sytuacja uległa zmianie w 2020 roku w związku z pandemią Covid-19. W roku 2020 deficyt budżetowy osiągnął kwotę 161,8 mld zł, a jego relacja do PKB 6,9 proc. Po przejściowym spadku w roku 2021 w kolejnych latach deficyty kształtowały się na wysokim poziomie. W roku 2022 deficyt wyniósł 115,1 mld zł, a jego relacja do PKB 3,7 proc. W znowelizowanej ustawie budżetowej na rok 2023 deficyt został podwyższony z 68 mld zł do 92 mld zł. Według projektu na rok 2024 deficyt budżetowy ma wynieść 164,8 mld zł, a jego relacja do PKB 4,5 proc. Będzie to najwyższy deficyt od rozpoczęcia procesu transformacji na przełomie lat 80. i 90.

W początkowym okresie rządów PiS przyrost długu publicznego był także umiarkowany, co wynikało z dobrego stanu gospodarki odziedziczonej po rządach PO/PSL. W latach 2015–2019 dług publiczny Polski zwiększył się o 122,6 mld zł. W kolejnych latach tempo przyrostu długu przyspieszyło. W latach 2019–2023 dług zwiększył się o 662,4 mld zł. Uwzględniając dodatkowo planowany wzrost długu w 2024 roku o 338,3 mld zł, można stwierdzić, że łączny wzrost długu w okresie rządów Zjednoczonej Prawicy wynosi 1113,1 mld zł, czyli ponad 120 proc. więcej niż łączny dług zaciągnięty przez wszystkie rządy do 2015 roku, czyli w trakcie poprzednich 25 lat. Okazało się, że hasło „Polska w ruinie” charakteryzowało zamierzenia gospodarcze PiS po wygranych wyborach.

Jednym z często podnoszonych argumentów świadczących o dobrym nadal stanie finansów publicznych jest argument w niskiej relacji długu publicznego do PKB. Rzeczywiście, w pierwszych latach rządów PiS relacja długu publicznego do PKB wykazywała tendencję spadkową. Jednakże od 2019 roku relacja ta ponownie zaczęła rosnąć. Wzrost relacji długu publicznego do PKB o 4,7 pkt proc. w stosunku do poprzedniego roku jest niezwykle niebezpieczną tendencją. Według projektu budżetu na 2024 rok relacja ta ma wzrosnąć z 49,3 proc. do 54 proc., zbliżając się niebezpiecznie do 55 proc. Nieznacznie wyższy wskaźnik (54,1 proc.) osiągnięto w 2013 roku. Po ośmiu latach bohaterskiego naprawiania finansów publicznych przez Zjednoczoną Prawicę wróciliśmy do punktu wyjścia (Polski w ruinie). Trzeba podkreślić, że utrzymanie takich relacji długu publicznego do PKB jest w ostatnich latach możliwe dzięki wysokiej inflacji, która podwyższa nominalną wartość PKB, powodując w konsekwencji spadek lub utrzymywanie omawianego wskaźnika na niskim poziomie. Jest to możliwe dzięki podatkowi inflacyjnemu, jaki społeczeństwo ponosi w związku z wysoką inflacją w ostatnich latach, a nie dzięki racjonalnej polityce finansowej państwa realizowanej przez rząd.

Intryga lub niekompetencja

Jak często podkreślają rządzący, skuteczne zwalczanie mafii VAT-owskich umożliwiło sfinansowanie programu 500+, na które do 2022 roku wydano 223 mld zł, a w roku 2023 kolejne 40,2 mld zł, czyli łącznie 263,5 mld zł. Równocześnie twierdzą, że nie spowodowało to pogorszenia sytuacji sektora finansów publicznych. W związku z tym rodzi się jednak pytanie, na co zostało przeznaczone około 774,8 mld zł dodatkowego długu zaciągniętego w latach 2016–2023 i na co zostanie przeznaczone kolejne 338,3 mld zł nowego długu, planowanego do zaciągnięcia w roku 2024. Jeżeli więcej niż podwojenie wartości długu publicznego traktowane jest przez Zjednoczoną Prawicę jako przejaw naprawy finansów publicznych, to można postawić pytanie, o ile musiałyby wzrosnąć deficyty budżetowe i dług publiczny, aby premier Mateusz Morawiecki uznał, że sytuacja finansów publicznych się pogorszyła.

Przytoczone wyżej dane świadczą jednoznacznie o złym i pogarszającym się stanie finansów publicznych. Jak wiadomo, sytuacja gospodarcza Polski w bieżącym roku także się pogarsza, czego wyrazem jest spadek PKB w dwu pierwszych kwartałach. Dostępne dane za lipiec nie wskazują, aby w drugiej połowie roku nastąpiła radykalna poprawa. To oznacza, że istnieje duże niebezpieczeństwo niższych dochodów podatkowych budżetu, co może dodatkowo przyczynić się do dalszej destabilizacji sektora finansów publicznych. To, a także wcześniejsze argumenty pozwalają udzielić odpowiedzi na postawione na początku artykułu pytania. Zła sytuacja gospodarcza oraz destabilizacja sektora finansów są efektem polityki gospodarczej i finansowej państwa prowadzonej od 2016 roku. Po ewentualnym zwycięstwie opozycji nowy rząd będzie musiał zmagać się z odziedziczoną po poprzednikach sytuacją. To, czy ta zła sytuacja jest wynikiem intrygi czy niekompetencji rządzących, nie będzie miało znaczenia.

Sytuacja w finansach publicznych staje się coraz bardziej niepokojąca. Różnego rodzaju innowacje finansowe PiS, które pozwalały pokazywać dobry stan finansów publicznych, przestają działać, a prawda wychodzi na jaw. Szereg pytań rodzi się w związku aktualną sytuacją budżetową, jak też projektem budżetu na następny rok, który został niedawno przedstawiony przez rząd. Lektura tych dwu dokumentów skłania do postawienia dwu pytań. Po pierwsze, czy ostatnie działania rządu w kwestiach budżetowych to przejaw załamania polityki finansowej państwa i, po drugie, czy jest to pułapka zastawiona na opozycję, która w razie wygranych wyborów miałaby niezwykle trudne warunki rządzenia.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Klub ekspertów
Alfred Kammer: Bezrobocie w Europie nie jest tylko historycznym problemem
Klub ekspertów
Marcin Mazurek: Nie doceniamy witalności polskiej gospodarki
Klub ekspertów
Prof. Maciej Bałtowski: Bilans członkostwa Polski w UE jest jednoznacznie dodatni
Klub ekspertów
Łukasz Rachel: Jak zatopić rosyjską flotę cieni?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Klub ekspertów
Sankcje nałożone na Rosję należy uszczelnić, ale nawet wtedy nie zdziałają cudów