Czytaj więcej
Turbulencje, które wywołała w naszej gospodarce wojna z Ukrainą, uwypukliły pewne koszty pozostawania przy własnej walucie. W strefie euro prawdopodobnie bylibyśmy bardziej bezpieczni.
Teza 1: Wydarzenia w Ukrainie stanowią argument na rzecz możliwie szybkiego przystąpienia Polski do strefy euro.
Liczba respondentów: 37
Opinie ekspertów (37)
Tak - najważniejszym argumentem jest ochrona indywidualnych oszczędności na wypadek wojny. W sytuacji pozostawania przy złotym polscy uchodźcy (a jesteśmy krajem frontowym) znaleźliby się w sytuacji podobnej do ukraińskich, czyli musieliby liczyć na przychylność ECB i gotowość innych rządów do zagwarantowania wymienialności po korzystnym kursie. Gdybyśmy mieli euro ten problem by nie istniał. Do tego dochodzą polityczna niezdolność do ukształtowania krajowego policy mix w sposób przesuwający nas z koszyka rynków wschodzących do koszyka rynków rozwiniętych. Ambicja wejścia do euro ułatwiłaby rozwiązanie tego problemu. Koszty/ryzyka wejścia do strefy są w dużej mierze wyobrażone, bo jedyne asymetryczne/idiosynkratyczne szoki z jakimi możemy mieć do czynienia przy modelu naszej gospodarki to właśnie takie, jakich doświadczamy obecnie, a więc takie, przy których lepiej by było być w strefie euro niż poza nią.
Jest to jeden za argumentów na rzecz przyjęcia euro, natomiast nie jest to argument najważniejszy z ekonomicznego punktu widzenia. Jednak należy pamiętać, że szybkie przyjęcie euro w Polsce nie jest obecnie możliwe, ponieważ Polska obecnie nie spełnia kryteriów związanych z przystąpieniem do strefy euro. Optymalny moment na przyjęcie euro wystąpił w roku 2009 i nie został wykorzystany, a kolejny raczej szybko się już nie powtórzy.
Każdy ruch w stronę większej integracji gospodarczej i politycznej z UE jest w interesie długookresowego bezpieczeństwa gospodarczego i politycznego Polski. Zmniejsza prawdopodobieństwo (wciąż niskie) wyjścia Polski z UE, wzmacnia wpływ Polski na decyzje podejmowane w UE i cementuje obraz Polski jako nieodłącznej części Europy Zachodniej.
Przystąpienie do strefy euro musi być poprzedzone spełnieniem kryteriów konwergencji (stabilność cen, stóp procentowych itp), co byłoby niezwykle trudne w obecnej, bardzo "turbulentnej" sytuacji makroekonomicznej.
Argument może i za, ale kto go weźmie pod uwagę?
Wojna w Ukrainie pokazuje, jak ważne jest nasze uczestnictwo w strukturach UE i NATO. Proces integracji ze strefą euro miałby pozytywny wpływ na wzmocnienie naszego udziału w tych strukturach i w tym sensie zwiększałby nasze bezpieczeństwo, zarówno militarne jak i gospodarcze. Sytuacja geopolityczna zmienia się w taki sposób, że musimy jako kraj jasno określić swoje miejsce i nie możemy pozwolić sobie na bycie "pomiędzy".
Wydarzenia na Ukrainie są nowym, ważnym argumentem za przyjęciem euro. Niemniej, w mocy pozostają stare argumenty przeciwko, związane z potencjalnie zbyt niskim poziomem stóp procentowych w strefie euro dla Polski. Dodatkowy argument nie oznacza więc automatycznie, że bilans korzyści staje się dodatni.
Przystąpienie do strefy euro nie odbywa się z dnia na dzień. Zasadność przystąpienia do strefy euro należy analizować w horyzoncie długoterminowym i przede wszystkim brać pod uwagę skutki, które mogą pojawić się za kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt lat. Przystąpienie Polski do strefy euro w odpowiedzi na wojnę w Ukrainie nie zwiększy bezpieczeństwa Polski. Strefa euro nie obroni bowiem militarnie swoich członków. Równocześnie wstąpienie do strefy euro pozbawia państwo możliwości prowadzenia autonomicznej polityki pieniężnej, w tym pośredniego wspierania gospodarki w celu przeciwdziałania skutkom wojny czy innych rodzajów kryzysów.
Ekonomiczne argumenty w sprawie wejścia do strefy euro są oczywiste, na drodze stoją kwestie emocjonalno-polityczne. Wykorzystanie tej zmiany wiatru pozwala uspójnić efekty ekonomiczne z sentymentem społecznym.
Jestem zwolennikiem przystąpienia Polski do sfery Euro i dalszej integracji europejskiej. Obecna wojna w Ukrainie pokazuje, że tylko taki kierunek zagwarantuje Polsce długofalowe bezpieczeństwo. Zarazem przystąpienie do strefy euro musi być poprzedzone okresem przejściowym, w którym m.in. złoty musiałby przez dwa lata spełniać mechanizm konwergencji ERM II (wahania złotego wobec euro muszą się mieścić w korytarzu +/- 15 proc.). Wydaje mi się, że spełnienie tych kryteriów byłoby bardzo trudne do momentu zakończenia wojny w Ukrainie i związanej z nią niestabilności cen surowców energetycznych.
Ekonomicznych argumentów przemawiających za tym, że mogą nas przyjąć, jakoś nie widzę. Być może są argumenty polityczno-strategiczne, ale na tym się nie znam. Poprosić o przyjęcie do unii walutowej warto, ale raczej nas, w obecnej sytuacji, nie przyjmą.
To barbarzyńska wojna destabilizuje sytuację gospodarczą w Europie, a wydatki na pomoc dla uchodźców, zmiany kierunków dostaw surowców, infrastrukturę energetyczną, czy wojsko są ogromnym obciążeniem dla budżetu. Trudno w takim momencie myśleć o spełnianiu kryteriów fiskalnych, a wchodzenie do korytarza ERM2 byłoby niezwykle ryzykowne.
Wydarzenia w Ukrainie uświadamiają nam przede wszystkim nasze opóźnienie w przystąpieniu Polski do strefy euro. Nie skorzystaliśmy z opcji otwartej dla nas formalnie od 18 lat. Bezpieczeństwo Polski, polska racja stanu, wskazują przede wszystkim na zasadność przystąpienia do strefy. Obok tego występuje cały szereg argumentów o charakterze gospodarczym.
Oczywiście teraz jest to niemożliwe w szybkim czasie. Czas na "łatwe" przystąpienie minął w 2019 r.
Jasna deklaracja i ewentualna mapa drogowa tego procesu pozwoliłaby na uspokojenie oczekiwań i aprecjację złotego (a przynajmniej ograniczenie deprecjacji). Należało to zrobić 15 lat temu, co pozwoliłoby uniknąć szeregu negatywnych konsekwencji wahań kursu niezwiązanych bezpośrednio z sytuacją polskiej gospodarki, tylko z jej klasyfikacją do wysoko ryzykownych gospodarek wschodzących. Biorąc pod uwagę to, że większość eksporterów jest jednocześnie importerami dóbr pośrednich wykorzystywanych w produkcji, znaczenie zmiennego kursu walutowego dla podtrzymywania konkurencyjności polskiej gospodarki jest zdecydowanie przeszacowane, a pro-konkurencyjna deprecjacja złotego ma głównie efekt inflacyjny na rynku krajowym.
Wydarzenia ostatnich tygodni w Ukrainie, spowodowane barbarzyńskim atakiem Rosji, nie unieważniają większości argumentów przeciwko przystąpieniu przez Polskę do strefy euro. Obszar wspólnej waluty nadal boryka się z wieloma problemami, a różnice pomiędzy niektórymi jego krajami są na tyle istotne, że w dużej mierze potrzebują one odmiennej polityki pieniężnej. To, że rentowności obligacji krajów strefy euro są niższe niż polskich papierów skarbowych nie wynika wyłącznie z instytucjonalnej wiarygodności EBC, ale przede wszystkim z tego, że bank ten utrzymuje zerowy koszt pieniądza. Jednym z głównych powodów, dla których EBC nie podnosi stóp procentowych jest to, że nie chce, aby rentowności obligacji, zwłaszcza krajów południa UE, wzrosły. Nawet będąc hipotetycznie w strefie euro Polska i tak sąsiadowałaby z Rosją, ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami, w tym wyższą premią za ryzyko. Tak jak wojna Rosji z Ukrainą nie jest argumentem za szybkim przystąpieniem Polski do strefy euro, tak jest silnym argumentem za jak najszybszym wygaszaniem wszelkiego typu sporów z Komisją Europejską.
Wojna stanowi argument za integracją ogólnie, ale niekoniecznie konkretnie za przyjęciem euro. Stwierdzenie to jest więc prawdziwe jeśli uznamy, że przyjęcie euro to warunek dalszej politycznej integracji i współpracy w ramach UE. Nie mam mocnej opinii na ten temat - ale wydaje mi się, że tak nie jest, tzn. możemy dużo lepiej niż dziś współpracować z resztą Unii także bez przyjmowania euro.
Mój komentarz "Nie mam zdania" nie do końca odzwierciedla moją opinię. Jako ekonomistka uważam, że należy przeprowadzić analizę kosztów i korzyści przystąpienia do strefy euro. Prowadzę zajęcia z "Integracja Europejskiej", w czasie których dokładnie omawiam potencjalne skutki wejścia Polski do strefy euro biorąc pod uwagę bardzo wiele aspektów za i przeciw. Przykładowo, po jakim kursie powinien być usztywniony złoty itp.
Teza 2: Polska byłaby bezpieczniejsza finansowo jako członek strefy euro.
Liczba respondentów: 37
Opinie ekspertów (37)
Przyjęcie euro oznacza utratę niezależnej polityki monetarnej, której głównym celem jest makro-stabilizacja. Z drugiej strony, przyjęcie euro oznacza lepszą integrację z rynkami zewnętrznymi, brak ryzyka kursowego, prawdopodobnie niższe i stabilniejsze stopy procentowe na rynku długu publicznego (szczególnie jeśli euroobligacje pozostaną w użyciu na dłużej). Podejrzewam, że korzyści pod względem stabilności przeważają nad kosztami, ale łatwo też wyobrazić sobie scenariusz odwrotny.
Zdecydowanie tak. W przypadku bycia w strefie euro gospodarka Polski nie doświadczyłaby takich wahań kursowych jakie obecnie mają miejsce w przypadku złotego.
Badania naukowe pokazują, że euro jest związane z synchronizacją cyklu koniunkturalnego w unii monetarnej.
Tak - przede wszystkim ze względu na przejście do koszyka państw rozwiniętych. Wpłynie to pozytywnie na wycenę polskich aktywów (nieruchomości, spółek, depozytów gospodarstw domowych w bankach itp.) osłabiając ich przecenę w sytuacji zaburzeń globalnych np. w USD czy innych walutach krajów rozwiniętych. Specyficzne dla Polski ekonomiczne szoki idiosynkratyczne są możliwe ale mało prawdopodobne. Polska jest bowiem silnie zintegrowana handlowo i kapitałowo z Niemcami przez co synchronizacja cykli koniunkturalnych jest bardzo wysoka.
Oczywista oczywistość.
Dostęp do stabilnego refinansowania ze strony EBC i ograniczenie wahań kursu w sytuacjach nadzwyczajnych będzie stabilizować polską gospodarkę.
Wszystko zależy od typu szoku, z jakim mielibyśmy do czynienia.
Dotychczasowe doświadczenia nie pozwalają jednoznacznie stwierdzić, że państwa strefy euro są bezpieczniejsze finansowo niż państwa spoza tego obszaru. Wciąż jednymi z najbardziej zadłużonych państw UE są państwa należące do strefy euro.
Żadnej gospodarce wahania kursu waluty o +/- 10 proc. w ciągu tygodnia czy dwóch nie robią dobrze.
Bezpieczeństwo finansowe zależałoby od tego, jak Polska przygotowałaby się do członkostwa w unii walutowej, w tym zwłaszcza od tego, czy zostałyby zbudowane zabezpieczenia przed "boom-bust cycle".
Także mniej narażona na wewnętrzne zaburzenia polityczne.
Euro wyjdzie przypuszczalnie z kryzysu trochę wzmocnione w stosunku do dolara i, być może, innych ważnych walut. Polska waluta najpewniej straci, i to na długo, gdyż stanie się bardziej ryzykowna dla inwestorów i bardziej podatna na ataki spekulacyjne.
Jak patrzę na flash wskaźnika HICP w marcu, to kraje strefy euro z naszego regionu mają inflację wyższą niż Polska: Litwa 15,6 proc., Estonia 14,8 proc., Łotwa 11,2 proc. Tak więc, średnie realne stopy w krajach strefy euro w marcu, gdy inflacja osiągnęła poziom 7,5 proc. są już tak samo głęboko ujemne jak w Polsce. To jaka to stabilność?
Członkowie strefy euro nie doświadczają transmisji impulsów inflacyjnych poprzez mechanizm kursu walutowego (z wyjątkiem transakcji rozliczanych w innych walutach niż euro). Natomiast gospodarka polska doznaje obecnie podwójnego szoku - z jednej strony to wzrost cen importowych surowców energetycznych, żywności itp. wyrażonych w walutach wymienialnych, z drugiej strony oddziałuje deprecjacja złotego albo niestabilność jego kursu.
Długookresowo bardziej stabilna, choć krótkookresowo szok może być bardziej bolesny, ze względu na brak narzędzi dostosowania nominalnego.
Za wyjątkiem skokowych/szokowych zmian kursy waluty.
Własna waluta daje nam możliwości endogenicznej reakcji i absorbcji szoków. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia nie zgadzam się więc z tą tezą.
Znów mój komentarz "Zgadzam się" nie do końca odzwierciedla moją opinię. Trzeba pamiętać, że na niestabilności finansowej można stracić, ale można tez zyskać.
będzie
Teza 3: Polska byłaby bezpieczniejsza militarnie jako członek strefy euro.
Liczba respondentów: 37
Opinie ekspertów (37)
Militarne bezpieczeństwo to nie tylko kwestia samej armii, ale także głębokiego przekonania mieszkańców UE, że interes Polski jest interesem całej UE. Wspólna waluta bardzo wzmacniałaby takie poczucie wspólnoty.
Trudno jest mówić tutaj o bezpieczeństwie militarnym chyba, że rozumiemy przez to zakupy broni, które byłyby tańsze w przypadku posiadania euro niż zdeprecjonowanego złotego.
Euro scementowałoby obraz Polski jako nieodłącznej części Europy Zachodniej i dalej zmniejszyłoby (małe) ryzyko ataku na Polskę.
Nie należy mieszać porządków paktu militarnego i organizacji gospodarczo-politycznej.
Tak, w tej mierze, w jakiej pogłębiona integracja gospodarcza i walutowa sprzyjałaby inwestycjom europejskim i amerykańskim w Polsce. Przyjęcie wspólnej waluty według wszystkich badań będzie sprzyjać zwiększeniu inwestycji zagranicznych w kraju.
Nie wypowiadam się na temat polityki. Jako człowiek (nie ekonomista-naukowiec) chcę uważać, że integracja Europy i europejskie wartości to znacznie więcej niż waluta. W tym sensie znaczenie ma członkostwo w UE, a nie w strefie euro.
Prawdopodobnie tak w związku z nieco silniejszą potrzebą obrony kraju będącego członkiem strefy euro przez inne kraje tej strefy (zwłaszcza Francję) niż kraju, który jest wyłącznie w NATO. Natomiast jest to kwestia drugiego rzędu w porównaniu do zagadnień czysto militarnych (NATO, uzbrojenie i wyszkolenie armii polskiej, umowy z Francją, UK i/lub USA o nuclear sharing itp.)
Strefa euro nie ma żadnych czołgów ani samolotów. A bezwładność decyzyjna i kunktatorstwo - które widzimy patrząc na reakcję przywódców Unii Europejskiej na wojnę na Ukrainie, nakładanie sankcji, wysyłanie sprzętu wojskowego itp. - byłyby podobne, jeśli nie większe, gdyż w strefie euro jeszcze większą rolę odgrywają Niemcy.
Dla bezpieczeństwa militarnego Polski spośród czynników zewnętrznych największe znaczenie ma przynależność do NATO. Członkostwo w Unii Europejskiej sprzyja zagranicznym inwestycjom bezpośrednim oraz wzrostowi wzajemnej wymiany handlowej wewnątrz ugrupowania integracyjnego, natomiast udział w strefie euro ułatwia rozwój współpracy, czyniąc ją bardziej efektywną (niższe koszty transakcyjne, niższe koszty finansowe czyli niższe koszty długu) i przejrzystą. W uproszczeniu można więc stwierdzić, że wyższy stopień zaawansowania współpracy gospodarczej z członkami strefy euro i EU sprawia, że również NATO zainteresowane jest bezpieczeństwem militarnym Polski - skala prowadzonych interesów jest więc na tyle duża, że warto je ochraniać.
Co oczywiście nie podważa kluczowego znaczenia NATO.
Nie mam mocnej opinii na ten temat. Wydaje mi się, że nie: raczej nikt nie mówi o armii strefy euro, tylko o ewentualnej armii UE. Nie słyszałem na Zachodzie rozważań, które wiązałyby te kwestie i byłem zaskoczony jak powszechna jest ta opinia w Polsce. Czy bezpieczeństwo krajów bałtyckich w jakimś stopniu jest zależne od tego, że mają euro? Wydaje mi się, że nie. Czy euro pomogłoby im gdyby zostali zaatakowani? Pewnie trochę tak.
Wydaje się, że bezpieczeństwo finansowe i militarne to dwie całkiem odmienne rzeczy.