Czy Polska jest jeszcze krajem kapitalistycznym?
Sam się nad tym często zastanawiam. Definicji kapitalizmu jest całe multum, ale jeśli przyjąć, że istnieją trzy filary tego systemu gospodarczego - dominująca rola własności prywatnej, duże znaczenie mechanizmu rynkowego dla alokacji zasobów oraz motyw zysku jako podstawowe kryterium podejmowania decyzji – to Polska pozostaje krajem kapitalistycznym. Ale w wyniku zmian, które nastąpiły po 2015 r., jest to kapitalizm obciążony coraz liczniejszymi przypadłościami, z wieloma elementami obcymi, zaczerpniętymi nawet z socjalizmu, i coraz mniej efektywny. To samo dotyczy Węgier po 2010 r.
A co takiego właściwie stało się po 2015 r.? Rola państwa w gospodarce wzrosła, zwiększyła się skala interwencjonizmu i poziom wydatków publicznych w stosunku do PKB. Wzrosło znaczenie spółek skarbu państwa, a wielu ekonomistów kwestionuje niezależność banku centralnego. Ale czy to wszystko nie wpisuje się w globalne tendencje związane z ostatnimi kryzysami, najpierw pandemią Covid-19, a teraz kryzysem energetycznym?
Istnieje kilka popularnych typologii modeli kapitalizmu. Jedna z nich (ang. Varieties of Capitalism) wyróżnia w tzw. świecie zachodnim dwie odmiany tego systemu: liberalną gospodarkę rynkową (ang. LME), której w innej popularnej klasyfikacji odpowiada model anglosaski, oraz koordynowaną gospodarkę rynkową (ang. CME), czyli inaczej model kontynentalny. Ta pierwsza odmiana jest egzemplifikowana przez USA, Wielką Brytanię i Irlandię, a druga przez Niemcy, Francję, Holandię czy Austrię. Podstawowa różnica między nimi sprowadza się do mechanizmu koordynacji decyzji gospodarczych. W pierwszym przypadku (LME) decydujący jest rynek, w tym przede wszystkim rynek kapitałowy, nieograniczony przez interwencje państwa. Tę odmianę określa się też niekiedy mianem kapitalizmu dla akcjonariuszy. Model koordynowany (CME) to inaczej kapitalizm interesariuszy. Decyzje są tu bardziej dalekowzroczne, podejmowane nie tylko w interesie akcjonariuszy, ale też z myślą o środowisku, przyszłych pokoleniach itp. Takie decyzje są szeroko konsultowane ze związkami zawodowymi, organizacjami pracodawców, samorządami, organizacjami pozarządowymi, więc siłą rzeczy podejmowane są dłużej. Dlatego mówi się niekiedy o modelu deliberatywnym. Otóż moim zdaniem w Polsce po 2015 r. próbuje się wyprzeć z naszego patchworkowego kapitalizmu elementy z odmiany liberalnej. Ogranicza się zakres koordynacji rynkowej. Państwo zawłaszczyło przedsiębiorstwa z udziałem skarbu państwa, które wcześniej działały mniej lub bardziej jak normalne spółki giełdowe, a dziś pełnią rozmaite poboczne funkcje, nie związane bezpośrednio z ich podstawową działalnością. Niektóre decyzje podejmowane są bezpośrednio na Nowogrodzkiej. Co jednak najważniejsze, w Polsce zaczęło się psucie architektury instytucjonalnej kapitalizmu.
Warto wyjaśnić, że na gruncie ekonomii instytucjonalnej instytucje to coś innego niż w potocznym rozumieniu: to pewne normy zachowań, formalne i nieformalne, a nie organizacje.
Tak, instytucje są to obowiązujące w społeczeństwie reguły gry. I w Polsce rozpoczęło się podkopywanie tych instytucji, tzn. formalnie wciąż są one utrzymywane, ale nie są egzekwowane albo też są reinterpretowane. To jest pogwałcenie idei praworządności. Trybunał Konstytucyjny formalnie wciąż istnieje, ale jest bezsilny, jest swego rodzaju atrapą.
To dość abstrakcyjne zmiany, niewidoczne gołym okiem. A w związku z tym łatwo o wątpliwości, czy w polskim modelu kapitalizmu faktycznie coś się zmieniło…
Niektóre z przejawów tych zmian poddają się pomiarom. Przykładowo prof. Katarzyna Szarzec z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu przeprowadziła badania składu zarządów i rad nadzorczych spółek skarbu państwa. Wykazała, że rotacja jest tam olbrzymia, a nowi członkowie są mocno związani z PiS. To jest namacalna przesłanka wniosku, że instytucje wypełniane są nową treścią.
Nazwał pan polski model kapitalizmu patchworkowym. Co to znaczy?
Jak powiedziałem, zwykle wyróżnia się w Europie dwa czyste modele kapitalizmu, anglosaski i kontynentalny, ale można wskazać jeszcze dwie swoiste mieszanki: model nordycki i śródziemnomorski. W krajach Europy Środkowo-Wschodniej w toku transformacji powstał jednak nowy, odrębny typ porządku społeczno-gospodarczego, który ma wiele podobieństw do tych zachodnioeuropejskich modeli, ale ma też unikalną istotę i wiele osobliwości instytucjonalnych. Architektura instytucjonalna takiego patchworku to zbiór luźno powiązanych ze sobą elementów, zarówno odziedziczonych z przeszłości, jak i przeszczepionych z kilku różnych modeli kapitalizmu zachodniego. Te elementy są do siebie słabo dopasowane, są niespójne. Można powiedzieć, że kapitalizm patchworkowy jest porządkiem otwartego dostępu: łatwo dołączać do niego nowe organizacje i instytucje, reprezentujące różne - często rozbieżne - logiki działania. Ale przez to patchwork jest podatny na dryf rozwojowy, tzn. wykazuje niekiedy szybki wzrost gospodarczy, ale jest on niestabilny, nie wpisany w żadną strategię i bez jasno określonych celów.