Skokowy wzrost płacy minimalnej, który zaproponowało PiS, doprowadzi do wzrostu bezrobocia. W dłuższej perspektywie spowoduje rezygnację z etatu na rzecz umów cywilno-prawnych lub działalności gospodarczej, a nawet pobieranie części pensji pod stołem. Przyczyni się do spłaszczenia rozkładu wynagrodzeń, gdyż płace minimalną będzie otrzymywało prawie dwa razy więcej osób niż dotychczas. To ostrzeżenia, które formułowała jedna z organizacji pracodawców w 2019 r., przed podwyżką płacy minimalnej z 2250 zł do 2600 zł. To była podwyżka o 16 proc., czyli nieco mniejsza od przyszłorocznej. Czy te ostrzeżenia były celne?
Gdy słuchałem tych ostrzeżeń, nie byłem pewien, czy były sprzed czterech lat, czy sprzed 15. Bo przed podwyżką płacy minimalnej w 2009 r. z 936 do 1126 zł też były głosy, że to doprowadzi do masowego bezrobocia, zamykania firm itd. Dyskusja o płacy minimalnej w Polsce to jest taki teatr, w którym co roku odgrywane są te same role. Zawsze są aktorzy, którzy mówią, że to będzie koniec świata, i tacy, którzy uważają, że podwyżka płacy minimalnej jest potrzebna i powinna być nawet większa. A fakty są takie, że przez ostatnich kilkanaście lat ta płaca wzrosła bardzo mocno, zarówno w ujęciu nominalnym, jak i w stosunku do przeciętnej płacy (z około 30 do około 50 proc.). I do tej pory negatywnych konsekwencji, jeśli chodzi o bezrobocie, nie było. Nasze badania pokazują, że w dużych miastach to w ogóle nie miało żadnego znaczenia. Nie wpływało na dynamikę płac, bo niskie wynagrodzenia i tak by szybko rosły pod wpływem sił rynkowych, ani na bezrobocie, które jest tam praktycznie zerowe. W mniej rozwiniętych regionach ceną za wyższą płace minimalną był nieco mniejszy poziom zatrudnienia, ale i tak bilans był moim zdaniem jednoznacznie pozytywny.
Czytaj więcej
Od 1 lipca sołtysi będą mogli ubiegać się o wypłatę ekstra pieniędzy.
Trzymając się teatralnej terminologii: w tym spektaklu zmienia się scenografia. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że stosunek płacy minimalnej do średniej w 2024 r. wyraźnie przebije 50 proc. To byłby poziom niespotykany w UE. Czy to pozwala oczekiwać, że tym razem skutki podwyżki minimalnego wynagrodzenia będą większe?
Trudno powiedzieć. Elementami scenografii, które jednocześnie się zmieniają, są też podaż pracy i popyt na pracę w Polsce. Na początku tego stulecia, gdy mieliśmy bardzo liczne roczniki wchodzące na rynek pracy, i relatywnie niskie zapotrzebowanie na pracowników, elastyczność zatrudnienia i bezrobocia względem zmian płacy minimalnej była prawdopodobnie wyższa niż w ostatnich 10, a nawet 15 latach. Teraz, ze względów demograficznych, potencjalnych pracowników jest coraz mniej, a bezrobocie w Polsce, co by się nie wydarzyło, bardzo nie wzrośnie. Rzeczywiście, poziom płacy minimalnej jest już dość wysoki, ale czy to spowoduje, ze w końcu spełnią się te kasandryczne przepowiednie? Nie jestem przekonany. Bardziej realistycznym scenariuszem wydaje mi się to, że w niektórych segmentach rynku pracy płaca minimalna po prostu nie będzie przestrzegana. Tam, gdzie produktywność jest niższa, podwyżka tej płacy do 4300 zł nie zostanie w praktyce wdrożona.