Tylko w 2023 r. Narodowy Bank Polski zwiększył ilość złota w oficjalnych aktywach rezerwowych Polski o 130 ton, do około 358 ton. Do 2018 r., gdy bank centralny zaczął dokupować złoto, utrzymywał stale około 100 ton tego kruszcu. Jego udział w całkowitych rezerwach walutowych kraju wynosił wtedy 4 proc. Dziś sięga 12 proc., a prezes NBP Adam Glapiński zapowiada, że będzie dążył do zwiększenia udziału złota w rezerwach do 20 proc.
- Kraje bogate, kraje bezpieczne, mają około 20 procent rezerw walutowych w złocie i my też powinniśmy tyle mieć - tłumaczył prezes Glapiński na styczniowej konferencji prasowej. W lutym oświadczył zaś, że zarząd NBP podjął decyzję, że będzie dążył do takiego właśnie udziału złota w rezerwach.
W swoich wystąpieniach prezes banku centralnego przekonuje, że zwiększenie udziału złota w rezerwach walutowych zwiększa wiarygodność Polski i jej bezpieczeństwo finansowe, szczególnie w czasach dużych zawirowań geopolitycznych. Czy tak jest w istocie? O ocenę poprosiliśmy uczestników panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej”.
Czy NBP potrzebuje więcej złota?
Ekonomiści są mocno podzieleni w ocenach, czy zwiększenie zaangażowania NBP w złoto przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa i wiarygodności Polski. Z tak postawioną tezą zgodziło się niespełna 27 proc. spośród 33 uczestników naszej sondy. Nie zgodziło się z nią 38 proc. ankietowanych. Niemal tyle samo, bo 35 proc., nie ma na ten temat wyrobionego zdania.
Część spośród uczestników naszej sondy wskazuje, że ceny złota, wbrew pozorom, są bardzo zmienne, a jednocześnie kruszec jest mniej płynny niż inne aktywa, które wchodzą w skład rezerw walutowych banków centralnych (głównie obligacje państw o najwyższej wiarygodności kredytowej). W tym świetle wzrost zaangażowania NBP w złoto można uznać za obniżający bezpieczeństwo finansowe kraju. Ale większość ekonomistów nie ocenia zakupów kruszcu przez bank centralny tak negatywnie. Wskazują raczej, że nie ma to tak dużego znaczenia, jak uważa prezes NBP.