Nowy rząd, który powstanie w następstwie październikowych wyborów, odziedziczy po poprzednikach duży deficyt sektora finansów publicznych. Według projektu ustawy budżetowej na 2024 r., którego zapewne nie uda się już zmienić, deficyt ten sięgnie 4,5 proc. PKB. Jeśli utrzymane zostaną tzw. tarcze antyinflacyjne - a przedstawiciele koalicji, która prawdopodobnie obejmie władzę, sygnalizują, że tak się stanie - manko w kasie państwa może być nawet większe. Mimo to, jak pisaliśmy tydzień temu, ekonomiści nie mają silnego przekonania, że nowy rząd będzie musiał pilnie szukać oszczędności: 41 proc. spośród 34 uczestników panelu eksperckiego "Rz", którzy wzięli udział w tej sondzie, zgadza się z tezą, że priorytetem na 2024 r. będzie ograniczenie deficytu budżetowego, a 47 proc. jest przeciwnego zdania.
Nawet ci ekonomiści, którzy nie widzą pilnej potrzeby zasypania dziury w budżecie, przyznają często, że wydatki publiczne wymagają racjonalizacji. Przy danym deficycie lepiej jest, aby finansował wydatki rozwojowe. Stąd dużą aprobatą cieszy się np. rezygnacja z wypłat 13. i 14. emerytur. Opowiedziało się za tym 56 proc. uczestników naszej sondy, a spośród tych, którzy są za utrzymaniem tych świadczeń, wielu wskazuje, że przemawia za tym jedynie logika polityczna. Z wcześniejszej sondy wśród uczestników panelu eksperckiego "Rz" wynika, że nienajlepszym pomysłem jest także powszechne podwyższenie świadczenia wychowawczego z 500 do 800 zł na dziecko. Od tego pomysłu PiS nie ma jednak odwrotu - także z powodów politycznych.
Spośród wydatków rozwojowych, również nie wszystkie są oceniane jako uzasadnione. Szerokim poparciem ekonomistów cieszy się kontynuacja inwestycji w energetykę atomową. Jednocześnie obrońców praktycznie nie ma pomysł budowy polskiego auta elektrycznego Izera. Ekonomiści zwykle uważają, że to nie jest zasadnie dla sektora publicznego. Ponad połowa ankietowanych opowiada się za rezygnacją z budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. W praktyce jednak oceny racjonalności tego projektu są zróżnicowane. Wielu sceptyków podkreśla, że wymaga on przemyślenia na nowo i być może ograniczenia, a nie całkowitego zaniechania. Głównym argumentem przeciwników CPK jest to, że przeciwdziałanie zmianom klimatu może wymagać ograniczenia ruchu lotniczego, a wtedy megalotniska nie będą potrzebne. Projekt ten ma jednak również wielu zwolenników, którzy przypominają, że lotnisko to tylko jeden z jego elementów.
Teza 1: W ramach racjonalizacji polityki budżetowej nowy rząd powinien zrezygnować z budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Liczba respondentów: 34
Opinie ekspertów (34)
Aktualnie istnieje szereg bardziej potrzebnych projektów inwestycyjnych niż CPK, m.in. związanych z transformacją energetyczną. Innym aspektem jest to, że w warunkach rosnącej świadomości zmian klimatycznych, w tym wzrostu opodatkowania emisji Co2 (czyli oczekiwanego wzrostu cen biletów lotniczych) oraz ograniczania popytu na podróże lotnicze w ramach polityk ESG w firmach, prognozy dotyczące ruchu lotniczego są obarczone dużą niepewnością. Tym samym inwestycja w CPK może okazać się nietrafiona.
W krótkim okresie z CPK rezygnować nie należy. Warto natomiast poddać ten projekt uważnemu audytowi i ocenić, które elementy tej wielkiej inwestycji mają ekonomiczny sens. Dodatkowym argumentem przeciwko szybkiej rezygnacji z CPK jest fakt wpisania tych inwestycji do KPO, co wiąże nowemu rządowi ręce. Bazując na książce “Piasta i szprychy” Tomasza Wardaka, budowa wielkiego lotniska obok Warszawy sama w sobie nie jest absurdalna. O ile Okęcie i Modlin wciąż mogą się rozwijać, to oba te lotniska mają naturalne bariery rozwoju, które będą wiążące w perspektywie kilkunastu lat. Z kolei część kolejowych szprych łączących wszystkie miejsca Polski z Baranowem najpewniej nie da rady na siebie zarobić i powinna być zmodyfikowana.
Rezygnacja z budowy CPK byłaby mniej więcej tak samo racjonalna jak likwidacja gimnazjów po roku 2015. Byłaby więc to zmiana anty- a nie prorozwojowa. CPK jest projektem bardzo korzystnym dla Warszawy i Łodzi oraz całego kraju.
W Warszawie uwolni znaczne tereny pod zabudowę, w tym socjalną, której miasto bardzo potrzebuje (szybko rosnące ceny nieruchomości = nierównowaga między popytem a podażą), a zarazem podniesie rangę międzynarodową miasta, co (w połączeniu z innymi reformami dotyczącymi np. nauki) ma szansę uczynić z polskiej stolicy miasto globalne, którego w Polsce w tej chwili nie ma. Do tego przyspieszy budowę obwodnicy miasta, która jest potrzebna ze względu na korki tranzytowe.
Dla Łodzi jest to bardzo duża szansa przyciągnięcia wielu inwestycji, a więc gospodarczego oraz populacyjnego odrodzenia. Łódź po tej inwestycji będzie logistycznym centrum Polski, co bardzo pomoże rozwojowi miasta.
Dla kraju CPK (rozumiane jako lotnisko + koleje + węzeł autostradowy) jest przede wszystkim lewarem logistycznym, dającym - w połączeniu z portami morskimi - spore szanse na zwiększenie marżowości branży logistycznej i podniesienie atrakcyjności inwestycyjnej kraju jako całości (BIZ). W sensie fiskalnym wsparcie publiczne dla CPK konieczne jest przy tym tylko w części kolejowo-drogowej, ale nie w części lotniskowej, która jest samofinansująca.
Brak zrozumienia modelu biznesowego CPK jest jednym ze źródeł przesądów, które mogą przesądzić o ewentualnej niedobrej decyzji o zaniechaniu tego projektu. W warstwie politycznej byłby to z resztą bardzo duży błąd, bo spowodowałby scementowanie szeregu mitów prawicowych dot. "proniemieckości" obecnej opozycji, co zostałoby (skutecznie) wykorzystane w propagandzie i podniosłoby prawdopodobieństwo oddania władzy w roku 2027.
CPK to projekt kluczowy dla budowania fundamentów dla długoterminowego i trwałego wzrostu polskiej gospodarki. Tego typu projekt może czerpać korzyści z ekonomii skali w obszarze obsługi operacji lotniczych, budowy infrastruktury (zwłaszcza kolei) itp., czym będzie też znacząco obniżał koszty transportu.
Raczej tak. W tej sprawie warto posłuchać opinii ekspertów do spraw lotnictwa.
Rząd powinien zrezygnować z kontynuowania budowy według obecnych zamierzeń. Trzeba od nowa dokonać rachunku opłacalności i - zapewne - znacząco zredukować rozmiary projektu.
Należy przejrzeć projekt i go przemyśleć, być może zmieniając terminarz lub skalę kosztów.
Nie mam wiedzy eksperckiej. Ale mam wrażenie graniczące z pewnością, że projektowanie CPK również odbywa się z pominięciem wiedzy eksperckiej. Moje (być może ograniczone) rozumienie rynku lotniczego jest takie, że z jednej strony mamy wciąż ogromne możliwości zwiększenia ruchu na już istniejących lotniskach w Warszawie, Łodzi, Modlinie i Radomiu. Wystarczy usprawnić ich połączenia transportowe ze stolicą, aby zreplikować możliwości CPK. Z drugiej strony, jeśli mamy traktować serio neutralność klimatyczną, to popyt na loty będzie musiał wkrótce zacząć spadać (nie ma na horyzoncie niskoemisyjnych paliw lotniczych), co stawia pod znakiem zapytania przyszłość mega-lotnisk.
Jest to inwestycja, która według mojej wiedzy jest biznesowo i rozwojowo uzasadniona, więc rezygnacja z niej nie byłaby rozsądna.
W obecnej sytuacji w pełni wystarczające są zdolności przepustowe istniejących lotnisk, więc w perspektywie najbliższych 10-20 lat nie ma potrzeby budowy CPK. Zwiększający się ruch lotniczy z i do Warszawy może obsługiwać lotnisko w Modlinie, którego rozbudowa wiąże się z nieporównywalnie mniejszym kosztem niż budowa CPK. W związku z tym z budowy CPK na dzień dzisiejszy należy zrezygnować i być może wrócić do tego pomysłu za kilkanaście lat, biorąc pod uwagę panującą wtedy sytuację gospodarczą i polityczną.
Koncepcja budowy takich wielkich portów lotniczych to chyba przeszłość. Przyczyny tego są różnorodne; od niepewnej sytuacji politycznej w różnych rejonach świata (a ta się chyba szybko nie poprawi) po kwestie klimatyczne.
CPK może mieć różne formy. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zbudowanie wokół CPK, na całej przestrzeni pomiędzy Warszawą i Łodzią, "drugiej Gdyni", nowego serca przemysłowego Europy. Wymagałoby to inwestycji nie tylko w lotnisko, ale też i w szybką kolej, parki przemysłowe, wykwalifikowaną siłę roboczą, niskoemisyjne miasta etc. Taka "druga Gdynia" powinna się stać magnesem dla setek miliardów dolarów zagranicznego kapitału, który szuka dla siebie bezpiecznego miejsca w ramach globalnej restrukturyzacji łańcuchów dostaw i konkurencyjnej alternatywy dla chińskiej produkcji. III RP na taki cywilizacyjny projekt stać o wiele bardziej niż biedną II RP było stać na pierwszą Gdynię.
Ten pomysł nie został chyba nigdy poddany gruntownej analizie kosztów i korzyści.
CPK jest na razie przede wszystkim projektem marketingowym. Ewentualne zaniechanie tego projektu nie będzie miało żadnego wpływu na stan finansów publicznych w przyszłym roku. O jego kontynuacji lub zaniechaniu powinna zadecydować ocena racjonalności ekonomicznej.
Teza 2: W ramach racjonalizacji polityki budżetowej nowy rząd powinien zrezygnować z budowy dużych elektrowni atomowych.
Liczba respondentów: 34
Opinie ekspertów (34)
Obecnie prawie 2/3 energii elektrycznej produkujemy przy użyciu węgla. Fundamentalnym pytaniem jest więc to, czy zastąpić węgiel energią produkowaną przez elektrownie atomowe czy utrzymać status quo. Tak się składa, że w 2011 r. w Niemczech przeprowadzono odwrotną reformę: zastąpiono atom węglem. Możemy więc przedstawić bilans zysków i strat. Okazuje się, że wyłączenie elektrowni atomowych kosztuje Niemcy od 3 do 8 miliardów euro rocznie, czyli od około 0,5 do jednego miliarda euro rocznie za każdy GW (zamknięto łącznie elektrownie o mocy 8GW). Część tych kosztów wynika z faktu, że produkcja energii z węgla jest droższa. Jednak większość to koszty podwyższonej śmiertelności i chorób obywateli w wyniku pogorszenia jakości powietrza (Jarvis, Deschenes i Jha, 2022). Biorąc pod uwagę te liczby, polska elektrownia atomowa zwróci się w ciągu 8 do 16 lat (zakładając koszt 33 mld. zł za 1 GW mocy). Wydaje się więc dobrą inwestycją.
Jako ciekawostka: Holub i Thies (2023) pokazują, że gdy w Niemczech wieje wiatr ze wschodu niosąc cząsteczki PM2.5 znad Wisły, to spada produktywność niemieckich informatyków (mierzona ilością kodu wysłanego do Githuba). Jeśli zrezygnujemy z elektrowni węglowych i poprawimy jakość powietrza, to przy okazji podniesiemy zdrowie i produktywność pracowników zarówno w Polsce jak i w całej Europie.
Teza o racjonalizacji polityki budżetowej może być myląca. Racjonalne jest zarówno to, co oznacza ograniczenie ambicji do poziomu dostępnych środków, jak też to, co oznacza gromadzenie środków do poziomu ambicji. Oszczędnościowe rozumienie racjonalizacji może mieć więcej ujemnych skutków w krótkim i długim terminie niż finansowanie długiem tych inwestycji. Ponadto, aspekt bezpieczeństwa energetycznego i militarnego trudno przecenić. Taka inwestycja wiąże polską gospodarkę z amerykańską na skalę bez precedensu. Przykład błędów w polityce energetycznej, traktujących np. Nord Stream 2 jako przedsięwzięcie stricte biznesowe pokazuje, że wielka infrastruktura energetyczna to coś znacznie większego i ważniejszego dla Polski.
Budowa elektrowni atomowych jest niezbędna niezależnie od naszych poglądów na konieczność odchodzenia od węgla. Bloki węglowe są stare, nieopłacalne, ich dni są policzone. Zastąpienie węgla odnawialnymi źródłami energii nie jest możliwe ze względu na niestabilność zasilania i brak możliwości magazynowania energii na dużą skalę. Opcja gazowa stała się nagle geopolitycznie bardzo trudna. Zatem wyjściem jest niestety budowa dużych elektrowni atomowych.
Sądzę, że jedna elektrownia, właśnie ta w Choczewie, powinna jednak powstać. Kolejne - wymagają bardzo wnikliwego rozważenia, ale raczej priorytetem powinny być mniejsze elektrownie atomowe.
Ostatnie dwa lata dobitnie pokazują, że Polska potrzebuje transformacji energetycznej. Atom to najlepsza droga.
Decyzje o inwestycje tego typu powinny być podejmowane w oparciu o analizę kosztów i korzyści - w długim okresie i dla całej gospodarki, a nie w oparciu o tegoroczny deficyt budżetowy.
Podobnie jak w przypadku CPK, budowa elektrowni jądrowych ma uzasadnienie jako odpowiedź na wyzwania transformacyjne, uwzględniając postulat bezpiecznego i stabilnego miksu energetycznego.
Technologia atomowa niestety problemów nie rozwiązuje, a stwarza bardzo dużo nowych. W szczególności, ze względów strategicznych produkcja energii powinna być maksymalnie rozproszona tak, by nie doprowadzić do sytuacji, w której zniszczenie elektrowni atomowej powoduje wyłączenie dużej części gospodarki. Zdecydowanie bardziej wskazane byłoby zatem inwestowanie w odnawialne źródła energii, gdzie energia byłaby wytwarzana przez bardzo dużą liczbę niewielkich producentów niezależnych od rządu. Natomiast rolą rządu byłoby zapewnienie dostępu do sieci oraz magazynowania energii z tych źródeł.
Jest tu oczywiście pytanie, o jakiego typu elektrowniach mówimy, ale co do zasady energia atomowa to przyszłość; chcemy tego, czy nie.
Aktualnie emisyjność produkcji energii w Polsce (721kg/MWh w 2021r.) jest najwyższa w UE, około trzykrotnie wyższa niż przeciętnie (238kg/MWh w 2021r.). Przy aktualnych i oczekiwanych cenach certyfikatów EU ETS dekarbonizacja energetyki powinna być priorytetem, w tym budowa elektrowni atomowych.
Bezpieczeństwo energetyczne i klimatyczne powinny być priorytetem rządu, z tych inwestycji rezygnować nie należy.
Istnieje ryzyko, że koszty projektu atomowego są bardzo duże. Rządy w latach 2015-2023 tę kwestię ignorowały, wybierając m.in. projekt droższy ale politycznie słuszniejszy. Opinii publicznej nie są znane zresztą całkowite koszty inwestycji oraz model jej finansowania. Prawdopodobnie najtańszym modelem będzie finansowanie z podatków (opłata jądrowa), ale czy taki model będzie wybrany, trudno przesądzać. Poprzedni rząd unikał tego tematu i to jest największa słabość tego projektu. Natomiast jeśli Polska chce myśleć realnie o pełnej dekarbonizacji w horyzoncie 2050 r., raczej nie będzie mogła uniknąć inwestycji jądrowych. Czy tej konkretnie, którą już zaplanowano, trudno powiedzieć, niemniej jednak jej ewentualne zatrzymanie bardzo zmniejszy szanse na jakiekolwiek elektrownie jądrowe w najbliższym 30-leciu.
Nie, narodowym celem powinno być wybicie się na energetyczną niepodległość jak najszybciej to możliwe. Co do zasady, nie powinnyśmy musieć importować ani m3 gazu, ani jednej baryłki ropy nie tylko z Rosji, co oczywiste, ale również z innych krajów, w tym nawet przyjaznej Norwegii. Kluczem jest transformacja do modelu 80-20, w którym 80 proc. energii powinno pochodzić z OZE, a pozostałe 20 proc. z atomu.
Nie sądzę, żeby rezygnacja z tych planów była dobrym pomysłem. Sektor energetyczny w Polsce wymaga przebudowy, a realizacja tych długofalowych planów nie powinna być zdana na łaskę koniunktury politycznej.
Do budowy elektrowni atomowej jeszcze daleka droga, a więc i do kosztów dla budżetu . Ewentualne zaniechanie tego projektu nie miałoby żadnego wpływu na stan finansów publicznych w przyszłym roku. O jego kontynuacji lub zaniechaniu powinna zadecydować ocena racjonalności ekonomicznej.